piątek, 2 lutego 2018

84. Podam Wam magiczny link, a Wy w niego klikniecie.

 Hej. Po raz ostatni.
Tutaj.


 Każdy potrzebuje czasem zmiany, nie? Miałam dość tego bloga.
Znajdziecie mnie tu:
 (dobra, ciężko mi to zrobić. raz, dwa, trzy... czas się pozbyć sentymentów)


http://blogmaskonurkaolps.blogspot.com/


 Do zobaczenia na nowym blogu!


PS. nie, nie usuwam 'Littlest Pet Blog'. uznajcie, że ten nowy to jego kontynuacja xD

sobota, 13 stycznia 2018

83. Opowiadanie Blogowe Bez Tytułu #13

Cześć!
 Witam Was w pierwszym poście w tym roku.  Mam nadzieję, że póki co udanym. Ja właśnie (pisząc to) czekam na odbiór okularów, bo, uwaga uwaga, od dziś będę okularnicą! 
  Dziś kolejna część opowiadania- możliwe, że przedostatnia. Mam nadzieję, że się spodoba.

~




Christie

 Nigdy nawet na oczy nie widziałam narkotyków. Owszem, robiłam różne rzeczy, niekoniecznie zawsze zgodne z prawem, ale od prochów trzymałam się z daleka. Ojciec zawsze powtarzał, że ufa nam, mnie i Lily, że nie jesteśmy na tyle głupie, aby ćpać. Gdy znalazł pod moim łóżkiem puszkę piwa, czy został wezwany do dyrekcji był wściekły, ale wciąż nie tracił tego zaufania. Choć każdy inny rodzic pewnie dawno przeszukałby mój pokój, on pozwolił zachować mi prywatność. Pomimo tylu występków, w tej jednej rzeczy mi ufał.
"Nie wiem, co ty robisz. Może i wolę nie wiedzieć. Ale jestem przekonany, że i ty masz granice, Christy. Wierzę, że nie zrobisz niczego naprawdę głupiego", powiedział kiedyś. A ja go w tej kwestii nie zawiodłam. Uparcie stroniłam od narkotyków.
 Czuję jednak, że nie chodziło tylko o to. Alkochol, wagary... Fakt faktem, mam nieco na sumieniu. Ale nic z tych rzeczy nie czyniło mnie złym zwierzęciem. Nie uczestniczyłam w bójkach, nie robiłam nikomu krzywdy.
Teraz szłam zarówno jako kat, jak i ofiara własnego sumienia, na egzekucje niewinnej osoby. A on zawsze ufał, że nie posunę się do czegoś kalibru narkotyków... Jakie będzie jego rozczarowanie, gdy dowie się, że jestem...
nie potrafi mi to słowo przejść nawet przez myśl
... morderczynią?

 Łkając, zbliżam się nieuchronnie do sali. Umrę, to niemal zakłada mój plan.
- Nie umrzesz jako morderczyni, nie umrzesz,jako ta, która zawiodła ojca, jest szansa na uratowanie Cansu... - powtarzam w myślach.
 Przed salą stoi dwóch policjantów. Nawet nie zdążyłam zamknąć oczu, gdy oberwali kulkę. Idealny strzał, musiał być ćwiczony całymi dniami.
- Wchodzimy- rzuca husky po mojej lewej, wyciągając łapę w stronę klamki.
-Co z nami?- pyta Dingo. Czuć przerażenie w jego głosie.
 W tym momencie kulka przeszywa go na wylot.

Rex

 Każdy w szpitalu musiał usłyszeć ten dźwięk. Nawet do mnie, przed budynkiem, doszedł ten odgłos. Odgłos strzału. 
 Gdy słyszysz takie coś, przestaje Ci zależeć na wszystkim. Rozwieszonym praniu, gdy zapowiada się na deszcz, nie wyłączonym żelazku, nie zapłaconych rachunkach... To wszystko traci znaczenie. Liczy się przeżycie, ucieczka. 
 Na szkoleniu uczyli nas, że adrenalina może być złym, albo i dobrym doradcą. Wszystko zależy od nas, od naszych umiejętności czy trzeźwego umysłu. Nad strachem da się zapanować, co więcej- da się czerpać z niego korzyści.
Czy czułem strach, obiegając dookoła budynek? Czy to było jedynie chore
podekscytowanie, że znajdę mordercę-mściciela.
"Tam jest Christy, musisz ją ratować! Grozi jej niebezpieczeństwo"
 Przed moimi oczami wyrastają drzwi. Nie dane jest mi jednak do nich dobiec.
-Tato!
Lily. I jakiś mors trzymający pistolet przy jej głowie.


~
 Ciekawe, jaki mors. Hmm, czyżby miał na imię Patric? *patrzy na MeCatze* 

maskonurek



niedziela, 31 grudnia 2017

82. Podsumowanie 2017 oraz plany na 2018

Witajcie!

Mam nadzieję, że święta upłynęły Wam miło. Moje były w tym roku po prostu nudne, ale co zrobić.
Za to, w Wigilię obejrzałam całe Over The Garden Wall. I jestem zachwycona. Jak ktoś ma wolną chwilę (10 odcinków po 10 minut) to polecam z całego serduszka.




Jeśli jednak chodzi o stary i nowy rok... Postanowiłam spisać tutaj moje małe osiągnięcia (to są nie wszystkie, ale nie będę tutaj pisać za bardzo o moim życiu prywatnym, oczywiście) w 2017, oraz cele na 2018.

2017 w liczbach (i nie tylko):
>do mojej kolekcji dołączyły 22 figurki (z czego dwie podróbki oraz mini LPSek w pierścionku, któremu jeszcze nawet imienia nie wymyśliłam, ale je zaliczam)
> przeczytałam 61 książek, co wciąż uważam za zbyt małą liczbę
>napisałam 54 notki, z czego najwięcej w sierpniu (12), a najmniej w listopadzie (0)
>wzięłam udział w BookAThonie, w którym nie przeczytałam jedynie biografii
>łącznie dostałam 3 paczki od MeCatze- ta z przydasiową wymianą, urodzinkowa oraz świąteczna 
>powstał związek Pumpkina i Sante, czyli jedyny związek homoseksualny w mojej kolekcji
>pierwsza rocznica bloga!!!



podsumowując: 2017 był.... fajny :)
No dobra, było trochę badziewnych sytuacji, ale to moje własne prywatne życie, które i tak nikogo nie obchodzi (:




Plany na 2018:
>przeczytać co najmniej 100 książek
> skończyć (w końcu) Opowiadanie Blogowe Bez Tytułu
>obejrzeć wszystkie filmy animowane od Disneya
>obejrzeć wszystkie filmy Tima Burtona
>zrobić sobie w końcu maraton Star Wars 
>spełnić moje największe LPSowe marzenie na obecną chwilę, czyli NARWAL Z G4 <3
>napisać dużo biografii oraz zrobić dużo domków
>nagrać w końcu coś na YouTube xD
>przeżyć drugie urodzinki bloga ^^




A jakie Wy macie plany? Pochwalcie się!

Życzę wspaniałego zakończenia Starego Roku oraz pomyślności w Nowym.

Maskonur


piątek, 22 grudnia 2017

81. Remigiusz, Remek, Remuś...

 Witajcie.
  Atmosfera świąt wciąż mnie gnębi i doprowadza niemal do szewskiej pasji. Magia, po prostu magia. Eh, byle do Wigili, pierogów i koniec :) A potem nowy rok. I moje ambitne plany o superowym 2018, kiedy pewnie i tak jeszcze częściej będę leżała pod kocem i zajadała się sushi. W sumie mogłabym wypisać moje postanowienia noworoczne, ale i tak każdy wie, że odpuszczę sobie już 2 stycznia. 
 Ale... Wybiegłam za bardzo do przodu. Skupmy się na chwili obecnej. A raczej wtorkiem, kiedy to przyszła do mnie świąteczna paczuszka od MeCatze. Smerfy, tsum-tsum, pierścionek z LPSowym konikiem morskim oraz inne niespodzianki. No i Remek. Remigiusz jak ktoś woli. 



 Remigiusz. Lat dwadzieścia-parę. Zawód? Patolog. Jako dziecko chciał zostać projektantem mody lub założyć własną budkę z frytkami. A wyszło, że pracuje ze zwłokami, ubrania szyje sobie sam, a frytki serwuje kolegom z pracy. Jest z niego taki bałaganiarz, że gdybyście zobaczyli jego pokój, już wiedzielibyście doskonale, dlaczego nie potrafi znaleźć żony. Roztrzepany, spóźnialski. Czasem dla rozluźnienia pali marihuanę i bawi się w kolorowanki antystresowe, ale to chyba nic nie daje. Panuje opinia, że spoko ziom z niego. Bezkonfliktowy, wyluzowany, na ogół przyjacielski. Podobno homoseksualny, ale możliwe, że to jedynie plotki- on sam ani nie potwierdza, ani nie zaprzecza. Jest uczulony na gluten.

 Nie jestem pewna, czy napiszę coś jeszcze przed Wigilią, więc jeśli jest to ostatni post przed świętami, to życzę Wam wesołych, smacznego karpia, zdrówka, czy co tam się jeszcze mówi. Spełnienia marzeń, dobrych dwunastu potraw i udanych prezentów. No i jeszcze czego tam chcecie, nie jestem dobra w składaniu życzeń :3








Do kolejnego postu
maskonurek


środa, 13 grudnia 2017

80. Nemezis

Hej hej.

 Dziś (wreszcie) dotarła do mnie paczuszka z dwiema figurkami. Jedna będzie świątecznym prezentem, a druga- rybka Nemezis, której poświęcę dzisiejszy post- trafiła do mnie.

Chyba nie muszę Wam pisać, jak bardzo się cieszę. Jest to moja pierwsza rybka (tak, tak, mam poważne LPS-owe zaległości), w dodatku mojego wymarzonego kształtu.




złe światło! :c


godność; Nemezis
wiosen; siedemnaście
drzewo genealogiczne; czwórka starszych braci (studiują poza Pet Valley), bez pokrewieństwa (wychowywali się w rodzinie zastępczej). rodzice adopcyjni żyją w niewielkim, nadmorskim miasteczku. biologiczna rodzina Nemezis nieznana.
wyznanie; agnostyczka
moralność; wszechstronna, pełna energii osoba. nie potrafi usiedzieć w miejscu. niesamowicie ciekawska i żądna różnorakiej wiedzy, przez co często jest odbierana jako wścibska. specyficzne poczucie humoru, masa pytań i wrodzony upór to jej cechy rozpoznawcze, czym wielu irytuje. nie ma prawdziwych przyjaciół, ale za to jest otwarta na nowe, niezobowiązujące znajomości. prowadzi raczej beztroski, lekki byt, starając się nie zadręczać problemami czy komplikacjami. ważna jest dla niej wolność, swoboda i wiedza.
najbardziej interesuje się mitologią i religioznawstwem. do innych jej pasji można zaliczyć: historię sztuki, pływanie, modę alternatywną, prawo oraz malowanie.






Aw, uwielbiam ją. Jest taka przeurocza, jejku. Możliwe, że na nowy rok napiszę aktualizację manii- wtedy spodziewajcie się tego kształtu na liście.

Pa!
Maskonur


niedziela, 10 grudnia 2017

79. Ulepmy dziś bałwana

 Witajcie znów.

 Uwielbiam śnieg, ale doceniam go tylko wtedy, gdy niespodziewanie spadnie. Wczoraj, gdy wyjrzałam przez okno i go zobaczyłam, niesamowicie się ucieszyłam. Sesja oczywiście musiała się odbyć. Przedstawiam Wam modeli- tukana Tuc'a, wróżkę Lionly, kraba Bloom, fokę Irmę oraz delfinka Delphine.


chwile po zrobieniu tego zdjęcia, krabik wpadł do donicy. potrzebne były łyżki do akcji ratunkowej, heh.







pozostałości po cieplejszych dniach


ktoś się tu zakochał zakopał w śniegu^^











eh, zapomniałam, że blogger uwielbia pogarszać jakość każdego zdjęcia, cóż co zrobić :)



Koniecznie napiszcie, czy u Was również biało!
Do następnej notki
Maskonurek


PS;
aktualny wygląd bloga jest tylko na chwile. niedługo zniknie, postaram się ;)

wtorek, 24 października 2017

78. Czy LPS są dziecinne?

 Witajcie!
 Coś takiego jak 'aktywność' oraz 'systematyczność' na moim blogu zniknęło. Czy bezpowrotnie? Nie, jak w końcu nadejdzie czas wolnego dłuższego niż dwa dni, postaram się napisać jak najwięcej postów "na zapas".
 Czy u Was też tak zimno? Niby gruba kurtka niepotrzebna, ale bez kubka ciepłej herbaty praktycznie zamarzam.




 Dziś chciałabym się nieco rozpisać (ostatnio zauważyłam, że wszystko co piszę, jest dziwnie (i zbyt) krótkie). Temat znany Wam z tytułu, pewnie też i życia.

Czy LPS są dziecinne?

 Odpowiedź jest banalna... Oczywiście, że nie, jednak wiele osób jakoś nie potrafi sobie do łba wbić, że plastikowe zabawki to również figurki kolekcjonerskie (które to, jak wiadomo, dziecinnie traktowane nie są).

 Zatem pytanie brzmi... Dlaczego tak jest? Dlaczego kolekcjonowanie modeli samochodów czy bycie fanem MLP wydaje się o niebo "doroślejsze"? 


Czemu LPS są uważane za dziecinne?


 Tutaj nasuwa się kilka dość logicznych wytłumaczeń. Po pierwsze- dla dzieci są one skierowane. I to dzieci często (jak nie najczęściej) się nimi bawią. Rozsądne jest więc stwierdzenie, że służą  DO ZABAWY. A zabawa przez co niektórych jest synonimem infantylności, niestety.

 Mimo to, nikogo nie powinno dziwić, że posiadanie ich nie zawsze równe jest bawieniem się nimi.

I nie, nie mam nic przeciwko zabawie :) Sama raz na ruski rok to robię.


 No dobrze, ale w takim razie... Co z nimi robić, jeśli nie bawić się?

 Cóż, jest tego mnóstwo. Wszystko można powiązać z talentami. Fotografia, nagrywanie, rysowanie, przerabianie (customy), DIY...

Kolekcjonując LPS możemy jednocześnie rozwijać swoje talenty i zainteresowania. Kiedyśtam rozwijanie talentów było w szkołach wręcz propagowane (co z tego, że w żaden sposób nam w tym nie pomagali).

 Za dziecinnością LPS przemawia jednak fakt, że są to po prostu słodkie, niewinne zwierzątka z dużymi główkami. Kolorowi przyjaciele na czterech łapach, którzy powodowali  x lat temu marzenie zostania weterynarzem u prawie każdej dziewczynki.

Infantylny serial dokłada oliwy do ognia (choć chyba dokładał, nie wiem, czy on jest w końcu kontynuowany, czy nie).





 Osobiście uważam, że tak być nie powinno. Czasem mam wielką chęć ukazania znajomym LPSTuba, gdzie figurki to aktorzy, czasem naprawdę wybitnych produkcji. Profesjonalne zdjęcia, nasze blogi... Wszystko traktowane przez nas poważnie, w oczach niektórych może być bezsensowne i głupie. Wielka satysfakcja ze zdobycia unikatowej figurki, dla świata jest zamrnowaniem pieniędzy na kawałek plastiku. Niecierpliwe oczekiwanie na dojście nowego 'petka' jest nie do zrozumienia.

 Niezwykle kreatywna pasja, przez osoby pozbawione jakiejkolwiek wyobraźni (i nie chodzi mu tu o to, że wszyscy nie-kolekcjonerzy nie mają wyobraźni) przeobraża się w głupią, wstydliwą tajemnice. 


Czy powinniśmy się wstydzić swojej pasji?
Nie, ale i tak nikt po przeczytaniu tego posta nie krzyknie przez okno "Kocham petszopy 1 2 3" (chyba). 

Nie każdy przecież zaakceptuje, że po prostu macie kolekcje i własne zainteresowania :) 


(jednak nie rozpisałam się tak, jak oczekiwałam i skróciłam swoje myśli do minimum, eh)
maskonur