poniedziałek, 26 grudnia 2016

27. Właśnie skończony, pokój Lily i Christy (przepraszam: Christine :/...)

~Szia! [Węgierskie 'cześć']

 Drugi dzień świąt, a ja, jedyne co robię, to tworzę pokoje dla LPS... Zresztą, już nie mogę doczekać się jutra, czyli końca świąt. Najlepiej, że dziś mój bratanek (tak, mam bratanka, tak, jestem ciotką) ma urodziny. Cała rodzinka znów w komplecie, znowu wpieprzanie krokietów, które są rodzinną tradycją, nie ważne, czy Boże Narodzenie, czy imieniny babci...zawsze krokiety...
 Ale, ale. Nie będę się rozpisywać o rzeczach, które kompletnie was nie obchodzą (chyba, że jest tu jakiś psychiczny morderca, który zbiera informacje o mojej rodzinie, aby nas wszystkich znaleźć i poćwiartować...).
 Jak wynika z tytułu, skończyłam robić pokój dla dwóch spanieli (i to wcale nie chodzi o to, że w jakikolwiek sposób wyróżniam popy i robię im pokoje, a inne figurki mieszkają w wielkim bloku (tj. w pudle)). Co ja będę dużo pisać... Klawiaturę przejmują Lily i Christy...

Hej! Mówiłam, żebyś mnie nazywała Christine, a nie Christy!
Przepraszam, znów zapomniałam. 
Chris, przejdźmy już do oprowadzania po pokoju...
Ok, ok.

                                         Tak, to my ^^


 Zacznę ja, od oprowadzenia Was po mojej części pokoju. Tu widać niewielką toaletkę. Wiecie, na kosmetyki i takie tam... Które tylko zajmują niepotrzebnie miejsce!


Tu zbliżenie na gazetkę :)


  I tu góra

 Moje wygodne łóżko...Uwielbiam je!


 I tu od góry. Aaaah, ta pościel w kwiatki...
 
 Tutaj (na razie) niewielka szafa...

                     Oraz zbliżenie. Póki co, nie wiele tam się znajduje. 
 Oddaję klawiaturę w łapki siostry.

 A to moje łóżko. Takie fioletowe, wiadomo- fiolet, najlepszy kolor ;)
 
 Ale te poduszki wygooodneeee...

 To nasze wspólne zdjęcie. Moje i Lily <3

 Kolorowe lampki :D

 I biurko. Niestety, musimy się nim dzielić. Laptopem też :c


 I mięciutki dywanik ^^

 I oto cały pokój. Nasze królestwo.

I z góry :)



~
To by było na tyle dzisiaj. Spanielki odwaliły za mnie całą robotę (w sensie: podpisywanie zdjęć).
Pokój fajny? Coś byście do niego dodali? 

 

 

niedziela, 25 grudnia 2016

26. Biografie Moich LPS #4

~Salut! [cześć po Francusku]
Jak tam minęły święta (co z tego, że właściwie jeszcze trwają)? Ja żadnego LPS'a pod choinką nie ujrzałam, ale i tak z prezentów zadowolona jestem. Wgl, były to dla mnie jedne z lepszych świąt od kilku lat. Teraz tylko czekam na Nowy Rok. 2016 już mnie nudzi i dobija.
Zmieniłam nazwę serii na "Biografie moich LPS", jak pewnie zauważyliście. No i ten...no...zacznę już.
Koza Malwina:




Imię: Malwina
Wiek: Dwadzieścia-parę (raczej nie wymyślam dokładnego wieku LPS'om)
Charakter: Miła, ambitna, pomocna. Źle się czuje w "kiepsko urządzonych" wnętrzach. Jest początkującą projektantką wnętrz.  Na serio jara się tym wszystkim typu: kolorystyka, czy meble do siebie pasują, itp, itd. co trochę wkurza. Praktycznie przyjaźni się ze wszystkimi. Kiedyś była nieśmiała, teraz już to jej przeszło. No i lubi też jakieś DIY, modę i takie tam, ale nie jest to jej jakaś pasja. 
Krótka biografia: urodziła się w niewielkiej wsi, którą zaludniała wyłącznie jej ogromna rodzinka. Jako iż zawsze marzyła o projektowaniu wnętrz, wyjechała do Pet Valley studiować. Po studiach miała wracać do rodziny, pomagać zbierać buraki, czy inne rzeczy, jakie na farmie się robi. Jednak poznała tutaj wielu przyjaciół, a poza tym chce rozwijać swą karierę. No i sobie spokojnie żyje.


 Właściwie Malwina jakimś wybitnym LPS'em nie jest, charakter ma też taki zwykły (nie to co Marta, która uważa, ze jest pegazem :)). Ale coś tam Loke pisała pod ostatnią biografią, że chce różową kozę, to piszę. 

Jeżeli zobaczycie tu LPS'a, którego chcielibyście biografię przeczytać, to śmiało piszcie w komentarzu

Żegnam :)


piątek, 23 grudnia 2016

25. Już jutro Wigila...

 Już jutro Wigilia, cieszycie się?
Ja średnio, bo jakoś tego świątecznego klimatu nie czuję.


Choinki ubrane? Czy ubieracie jutro? Ja dziś ubrałam (w sensie: gapiłam się jak mama walczy z światełkami choinkowymi, czy jak to się tam poprawnie nazywa).







 Z okazji Bożego Narodzenia, życzę wam radości, zdrowia, miłych chwil spędzonych z rodziną oraz (a jakże) aby wasze blogi oraz kolekcje się jak najbardziej rozwijały.

  tak, cała moja kolekcja

                                                                                                          

środa, 21 grudnia 2016

24. Historia mojej kolekcji

Cześć!
 Trochę mnie tu nie było (dwa tygodnie?). Pomysły na posty są, ale motywacji do ich napisania brak. Poprawię się od nowego roku.
 Zmieniłam nagłówek na nieco bardziej świąteczny. W końcu trzeba było ;) Tylko szkoda, że nie ma śniegu. W listopadzie był, a w grudniu nie. Po prostu kocham tą polską zimę :/
  Nawiązując do tytułu posta... Już dawno planowałam coś takiego napisać. Nawet w głowie już miałam wszystko "napisane". Oczywiście, zawsze gdy zabierałam się do napisania tego, coś mnie od tego odpychało (coś, czyli myśl "pooglądam smutne, chińskie/japońskie reklamy!"). No, chyba nadeszła pora, aby wreszcie to napisać.
~
 Wszystko zaczęło się dawno, daaaawnooo temu, gdy na świecie chodziły dinozaury (czytaj: jakieś osiem lat temu). Gdy wraz z moją mamą "zwiedzałyśmy" nową galerie handlową. Przed Smykiem zauważyłam dwie dziewczyny wychodzące ze sklepu, dumnie trzymając swoje zdobycze- figurki Littlest Pet Shop. Ja, jako wielka miłośniczka zwierząt (a szczególnie kotów, pająków, rekinów wielorybich i kałamarnic olbrzymich, i jeszcze paru innych) od razu zapragnęłam je zdobyć. Przy wejściu stał regał z ubraniami, a na nim- kolorowe pudełko z dwoma figurkami- Tabby cat'em i ptaszkiem (to chyba kakadu). Miłość od pierwszego wrażenia...


 Figurki po jakimś czasie zyskały imiona- Loriana (ptaszek) i Włosek (tabby cat) (nie będę komentować tego imienia...). Z czasem doszły także inne. Niby zwykłe zabawki, a jedyne w moim życiu, z którymi tak się zżyłam (nie licząc dwóch pluszowych pand). Zabierałam je na wakacje, do kościoła, robiłam im zdjęcia. Rex, Lily, Lotos, Podkowa, Iskierka, Banan... To tylko niektóre LPS'y. Każdy ma swoje imię, charakter, historie. Z każdym posiadam wspomnienia. Wtedy nie liczyło się, aby zdobyć SEP, #no czy inne takie. Liczyła się sama figurka na półce w sklepie. 
Ale co dobre, zawsze się kończy.
 Nadeszły czasy, gdy zapał się ostudził. Wchodziły chyba wtedy też g3. Jedyne, co mnie łączyło z kolekcjonowaniem, to figurki w pudełku  i lps'owe blogi. Znałam kilka, uwielbiałam dwa. No i nadszedł po jakimś czasie koniec. Były powroty- na kilka dni. 
Minęły dwa lata...
 Zaczęłam rozkminiać o tym, jak ostatnio zmieniły się zabawki. Przypomniałam sobie o LPS. I jakoś tak wyszło, że trafiłam na Allegro, a mianowicie na figurkę do sprzedaży. Maskonura, ptaka którego pokochałam wiele, wiele lat temu. Pod wpływem chwili zamówiłam go. Natrafiłam też na działające blogi o LPS. Postanowiłam spróbować, i sama własnego założyłam. Akurat byłam w trakcie czekania na zamówionego maskonura, i stąd wziął się mój nick- Maskonur. Wyciągnęłam z szafy fioletowe pudełko z LPS'ami. I mam nadzieje, że jeszcze jakiś czas tam nie powróci...


środa, 7 grudnia 2016

23. Opowiadanie Blogowe Bez Tytułu #3

~Cześć. Jak wam upłynęły Mikołajki? Jakieś lps-owe prezenty od Mikołaja były?
_______________________________________
-Uciekajcie! Szybko!
-Stać, policja! Zatrzymać się!
Oczy aż mi łzawią od mieszaniny barw i kolorów. Wszystkie krzyki przemieniają się w mojej głowie na jeden, przeciągły wrzask.
 Rozum podpowiada mi poddanie się, ale ja słucham się czegoś innego. Pierwotnego zmysłu przetrwania i ucieczki. I to właśnie robię: uciekam.
 "Chcę do domu" próbuję wyszeptać, lecz z moich ust nie wydobywa się żaden dźwięk. Adrenalina sprawia, że biegnę coraz szybciej, i szybciej. Koło siebie widzę Dingo, a i za mną ktoś biegnie. Może to jeden z policjantów. Wolę nie sprawdzać tego.
 Czuję że zyskujemy przewagę. Znowu wrócimy do domu, bezpieczni i zmęczeni. Tym razem również policja nie rozpoznała nas. Parę dni bezowocnego śledztwa i powrót do codzienności. Historia lubi się powtarzać. To zaczyna być już nudne.
 Powoli robi się coraz ciszej. Zaczynamy zwalniać. Po chwili, gdy już całkiem się zatrzymamy, zaczyna się zwyczajowe przeliczenie. Wszyscy są, nikomu nic się nie stało. Czas wrócić do domu.
                                 ***
 -Gdzieś Ty znowu była?- znajomy głos wita mnie przy progu domu. No tak, mogłam się tego spodziewać.
 Mogę skłamać, że u koleżanki. Tata, choć podejrzliwy, nie zarzuci mi kłamstwa. Nie ma dowodów. Penny, moja przyjaciółka, nigdy mnie jeszcze nie wydała. Mam powody, aby jej ufać.
 Ale z drugiej strony... Czy to dobrze ciągle oszukiwać własnego ojca? Za każdym razem patrzeć mu w oczy i opowiadać zmyślone historie?
 Zanim zdążę dokończyć moje "za i przeciw", z mojego gardła wydobywa się nieśmiały głos.
-Na zajęciach dodatkowych z geografii. A potem u Penny- nie jest to całkowite kłamstwo, ponieważ na zajęciach faktycznie byłam. Mimo to, głośno przełykam śline, i wymijam go, kierując się w stronę schodów.
-Dobranoc-mamrocze. Nie wierzy mi, ale obydwoje wiemy, że nic nie powie. Zdania typu "Nie wierzę Ci!!!" nie są w jego stylu, jeżeli nie posiada dowodów. Trochę mi go szkoda. Ale tylko trochę.
 -Christy?- przy wchodzeniu do naszego wspólnego pokoju dobiega mnie zaspany głos siostry.
-Christine- poprawiam ją- Ewentualnie Chris.
-Oj, no dobrze. Ale dla mnie zawsze będziesz Małą Christy.
 Właściwe to całkiem miłe i urocze z jej strony. I trochę mdłe. Chociaż jest fajną siostrą.
-Czas spać, Mała Christy. Dobranoc, pchły na noc...
-...A karaluchy pod poduchy- dokańczam, kładąc się do łóżka.
__________________*____________________
                                                      ~Maskonur