środa, 21 grudnia 2016

24. Historia mojej kolekcji

Cześć!
 Trochę mnie tu nie było (dwa tygodnie?). Pomysły na posty są, ale motywacji do ich napisania brak. Poprawię się od nowego roku.
 Zmieniłam nagłówek na nieco bardziej świąteczny. W końcu trzeba było ;) Tylko szkoda, że nie ma śniegu. W listopadzie był, a w grudniu nie. Po prostu kocham tą polską zimę :/
  Nawiązując do tytułu posta... Już dawno planowałam coś takiego napisać. Nawet w głowie już miałam wszystko "napisane". Oczywiście, zawsze gdy zabierałam się do napisania tego, coś mnie od tego odpychało (coś, czyli myśl "pooglądam smutne, chińskie/japońskie reklamy!"). No, chyba nadeszła pora, aby wreszcie to napisać.
~
 Wszystko zaczęło się dawno, daaaawnooo temu, gdy na świecie chodziły dinozaury (czytaj: jakieś osiem lat temu). Gdy wraz z moją mamą "zwiedzałyśmy" nową galerie handlową. Przed Smykiem zauważyłam dwie dziewczyny wychodzące ze sklepu, dumnie trzymając swoje zdobycze- figurki Littlest Pet Shop. Ja, jako wielka miłośniczka zwierząt (a szczególnie kotów, pająków, rekinów wielorybich i kałamarnic olbrzymich, i jeszcze paru innych) od razu zapragnęłam je zdobyć. Przy wejściu stał regał z ubraniami, a na nim- kolorowe pudełko z dwoma figurkami- Tabby cat'em i ptaszkiem (to chyba kakadu). Miłość od pierwszego wrażenia...


 Figurki po jakimś czasie zyskały imiona- Loriana (ptaszek) i Włosek (tabby cat) (nie będę komentować tego imienia...). Z czasem doszły także inne. Niby zwykłe zabawki, a jedyne w moim życiu, z którymi tak się zżyłam (nie licząc dwóch pluszowych pand). Zabierałam je na wakacje, do kościoła, robiłam im zdjęcia. Rex, Lily, Lotos, Podkowa, Iskierka, Banan... To tylko niektóre LPS'y. Każdy ma swoje imię, charakter, historie. Z każdym posiadam wspomnienia. Wtedy nie liczyło się, aby zdobyć SEP, #no czy inne takie. Liczyła się sama figurka na półce w sklepie. 
Ale co dobre, zawsze się kończy.
 Nadeszły czasy, gdy zapał się ostudził. Wchodziły chyba wtedy też g3. Jedyne, co mnie łączyło z kolekcjonowaniem, to figurki w pudełku  i lps'owe blogi. Znałam kilka, uwielbiałam dwa. No i nadszedł po jakimś czasie koniec. Były powroty- na kilka dni. 
Minęły dwa lata...
 Zaczęłam rozkminiać o tym, jak ostatnio zmieniły się zabawki. Przypomniałam sobie o LPS. I jakoś tak wyszło, że trafiłam na Allegro, a mianowicie na figurkę do sprzedaży. Maskonura, ptaka którego pokochałam wiele, wiele lat temu. Pod wpływem chwili zamówiłam go. Natrafiłam też na działające blogi o LPS. Postanowiłam spróbować, i sama własnego założyłam. Akurat byłam w trakcie czekania na zamówionego maskonura, i stąd wziął się mój nick- Maskonur. Wyciągnęłam z szafy fioletowe pudełko z LPS'ami. I mam nadzieje, że jeszcze jakiś czas tam nie powróci...


4 komentarze:

  1. Ojeju jak słodko <3 Mam nadzieję, że LPSy jeszcze długo nie wrócą do szafy. Czekam na jakąś notkę z kolekcją ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooojacie *o* to już wiem dlaczego się 'Maskonur' w nicku nazywasz.
    Superek historia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aww <3 Zrób notkę z kolekcją! :D

    OdpowiedzUsuń