środa, 23 sierpnia 2017

69.Opowiadanie Blogowe Bez Tytułu#11

Hej.
 Zamówiłam sobie mebelki z OLX i osiemnastego wykonałam przelew tradycyjny. 
Wysyła dopiero dzisiaj,  bo właśnie jej przypomniałam "hej, płaciłam to chcę dostać".
Dopiero dzisiaj. Jezu, sto razy bardziej wolę te Allegro.


 No, w końcu opowiadanie. Już zbliżamy się do końca, a ja mam pomysł na kolejne XDDD
Matko, mam kolejny pomysł. Idę zapisać i zaraz wracam XDDD

~

Christy

 Wchodzę do budynku jak gdyby nigdy nic, kierunek do sali 208, jak nikogo nie ma, strzelam i uciekam.
Muszę to sobie powtarzać aż dojedziemy do gmachu szpitala. To jest narzucony przez nich mój plan działania. Nich, właśnie… Kim oni są? Nie sądzę, żeby to był zwykły narkotykowy gang. Nie, to coś więcej. Szkoda tylko, że uświadomiłam sobie to w chwili, gdy narzucili mi czarny worek na głowę. Pachnie wymiocinami i starałam się nie myśleć, kto je tutaj zwrócił.
- To ty ją zabijesz, cieszysz się?- zapytał któryś z nich, gdy wreszcie mi go zdjęli z głowy. Od tej chwili musiałam powstrzymywać łzy i strach, bo na to nie teraz pora.
 Rozglądam się po twarzach moich znajomych. Dance, Dingo, Grey… Widać, że są skołowani. Nie przebiega to po ich myśli.
- A co wy sobie, idioci, wyobrażaliście- wołam w myślach, ale w rzeczywistości nawet nie drgnie mi twarz. Muszę uważać, żeby przypadkiem nie popełnić jakiegoś błędu, bo zapłatą za niego będzie moje życie.
Trzeba stąd uciec. To wiem na pewno. Nie dam się wrobić w zabójstwo, głupia nie jestem.
Czyżby?  A kto teraz siedzi pod czujnym wzrokiem mafiozów?
Powoli wszyscy się podnoszą. To znak, że jesteśmy już prawie na miejscu.
-Pamiętaj, oni odwracają uwagę personelu, ty wkraczasz do akcji, rozumiesz?
Kiwam głową.
-Masz odpowiadać!- ryknął mięśniak, aż przeszły mnie ciary.
-T-tak…

 Po chwili mogę zaczerpnąć świeżego powietrza. Zwracam wzrok w stronę przyjaciół. Gdyby nie przyczepione do nas kamerki oraz nasi strażnicy kilka kroków dalej, wrzasnęłabym do nich, abyśmy jak najszybciej stąd uciekli. Ale po co próbować, skoro i tak się nie uda? Jeśli chcę to wszystko przeżyć i zdołać uciec, zanim mnie zmuszą do najgorszego, nie ma miejsca na pomyłkę.
 Dopiero gdy wchodzimy bocznym wejściem do szpitala, myślę o tej, którą mam zabić. Cansu. Właściwie, nie ważne co zrobię, ona i tak umrze. Ale nie zamierzam, żeby z moich rąk. Powinnam zrobić coś w kierunku, aby w ogóle nie zginęła, ale teraz nie czas na poświęcenia.
- Ona nie musi zginąć.
 Słysząc to, nagle brakuje mi powietrza. Kto to powiedział? Rozglądam się po pustym korytarzu- teraz, gdy nie ma tu sal nie jest uczęszczany. Z całych sił staram się nie płakać. Omamy słuchowe? I  co jeszcze?
 Ale to prawda, ona nie musi zginąć. W głowie powstaje mi coś na kształt planu. Teraz muszę jednak się trzymać tego, w którym to finałem jest jej zabójstwo. Bo właśnie się rozpoczyna, gdy wkraczamy na korytarz główny.
Dance mdleje, a właściwie udaje. Wszyscy zbiegają się do niej. Ja i pozostali niezauważalnie przemykamy ku schodom.

Chyba to misja samobójcza, ale postanawiam uratować Cansu. 

~

 Znów krótko, ale postaram się jak najszybciej napisać kolejną część, bo chcę już te opowiadanie skończyć i zacząć kolejne :)

Maskonur

4 komentarze:

  1. Genialne! Czekam no kolejną część! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę się doczekać, co się stanie dalej!
    Ja zamówiłam LPSa na Allegro ponad dwa tygodnie temu, zapłaciłam tego samego dnia i nadal nie doszedł ;-; Właśnie widziałam się z listonoszem. Nie miał nic pod mój numer mieszkania. Nienawidzę Poczty Polskiej.
    Boję się, że powtórzy się historia Bakey i paczkę zobaczę za miesiąc ;-;

    ~loke, która jest tak wkurzona na pocztę, że nie chce jej się logować

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, ciekawe :D
    Masz może Wattpada?

    OdpowiedzUsuń